Wspomnienia Zenona Bryszewskiego.pdf

(59 KB) Pobierz
oredzie66-2007.p65
18
Orędzie Miłosierdzia
ZE WSPOMNIEŃ O ŚW. SIOSTRZE FAUSTYNIE
WSPOMNIENIA Zenona Bryszewskiego
Jestem jedynym dzieckiem Kazimierza i Le-
okadii Bryszewskich, urodzony 17 października
1915 roku. Mieszkam w domu rodzinnym w Alek-
sandrowie Łódzkim przy ul. 1 Maja 7, dawniej
Parzęczewska 30.
W naszym domu w roku 1921 lub 1922 –
już mi się to w pamięci zatarło – pracowała jako
pomoc domowa Helenka Kowalska, później w za-
konie – Siostra Faustyna. Poleciła ją siostra mo-
jej matki Janina, żona Marcina Ługowskiego, który
był ojcem chrzestnym Helenki 1 . Ługowscy miesz-
kali w Rogowie, wiosce przylegającej do Głogow-
ca, gdzie mieszkała wielodzietna rodzina Kowal-
skich. W domu u mojej ciotki Janiny służyła też
jedna z sióstr Helenki.
Moi rodzice prowadzili piekarnię i sklep
w Aleksandrowie przy ul. Parzęczewskiej, a He-
lenka przyjechała do pomocy w domu. Mama mu-
siała w sklepie załatwiać klientów, a Helenka
sprzątała, pomagała gotować, musiała pozmywać,
śmieci wynieść, wody przynieść, bo wodociągów
nie było, podać jedzenie pracownikom piekarni,
którzy byli na wyżywieniu rodziców i – jak czas
pozwalał – to mnie zabawiała. Pracy musiała mieć
dużo, bo w domu były cztery izby, sklep i piekar-
nia – to wszystko prowadzili rodzice. Obok domu
był ogródek, w tym miejscu, gdzie później pobu-
dowano drugą część domu, tę na lewo od wejś-
ciowej sieni.
Ja miałem wtedy sześć lub siedem lat. He-
lenkę bardzo lubiłem, bo ona zawsze, jak tylko
miała chwile wolne, opowiadała mi różne bajki
i historie z życia, jakie zdarzały się w jej okoli-
cach, np. o dziedzicu, który po śmierci przycho-
dził i ludzie go widzieli. Siadała wtedy na kozet-
ce, na której spała w kuchni pod oknem, czasem
brała mnie na kolana lub ja siadałem na małym
krzesełku obok niej, i tak rozmawialiśmy sobie;
właściwie to ona mówiła, a ja słuchałem. Dzie-
ciak lubi, jak mu się różne rzeczy opowiada, więc
i ja bardzo ją lubiłem.
Wieczorem wszyscy klękaliśmy do pacierza,
a w październiku obowiązkowo odmawialiśmy ró-
żaniec. Ja nie bardzo miałem chęci w tym kie-
runku, ale musiałem klękać razem z nimi pod
obrazem i modlić się. Taki wówczas był zwyczaj.
Dziś nie potrafię powiedzieć, czyja to była inicja-
tywa: mojej matki czy Helenki.
Na Mszę świętą chodziliśmy do kościoła pod
wezwaniem świętego Rafała. W Aleksandrowie był
jeszcze kościół ewangelicki. Oba fundował Rafał
Bratoszewski, właściciel dóbr Aleksandrowa i Bru-
życy. Aleksandrów był wtedy miasteczkiem żydow-
sko-niemiecko-polskim. Niemców było około 40%,
Polaków – 33%, a Żydów – 27%. Burmistrz był
zawsze Polakiem, wiceburmistrz – Niemcem, a ław-
nikami: Polak, Niemiec i Żyd. Przed samą II woj-
ną światową Aleksandrów liczył 14 300 mieszkań-
ców. Do kościoła ewangelickiego chodzili głównie
Niemcy, a Polacy do kościoła św. Rafała, położo-
nego przy Rynku, stosunkowo niedaleko od na-
szego domu.
Helenka pracowała u nas około roku. Ro-
dzice cenili ją sobie bardzo, bo gdyby było ina-
czej, to by u nas nie była. Okoliczności jej wyjaz-
du z naszego domu nie pamiętam, byłem wtedy
dzieckiem.
Potem rodzice posłali mnie do tzw. „ochron-
ki”, po czym przyjęto mnie od razu do drugiego
oddziału szkoły powszechnej. Po jej ukończeniu
ojciec wysłał mnie do szkoły handlowej. Dalej nie
chciałem się uczyć i podjąłem pracę w ówczes-
nym Zarządzie Miejskim w Aleksandrowie (…) .
W 1935 roku odbyłem służbę wojskową, a w 1939
roku brałem udział w obronie Warszawy. (…) Kie-
dy wróciłem do Aleksandrowa, znów podjąłem
pracę w Urzędzie Miasta, a potem jako księgowy
u prywatnych właścicieli zakładów pończoszniczych
(…) . Tak więc całe życie – poza okresem okupa-
cji – spędziłem w rodzinnym domu, gdzie wycho-
wało się też dwoje moich dzieci.
Zenon Bryszewski
Aleksandrów Łódzki, 10 sierpnia 1993
1 Ojcem chrzestnym Helenki Kowalskiej był Konstanty Bednarek.
© ZMBM www.faustyna.pl
98818848.001.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin